TRASA WYCIECZKI
TO WARTO ZOBACZYĆ
W Tunezji, podobnie jak w wielu innych krajach arabskich turyści, którzy wyznają inną religię niż islam nie są wpuszczani do meczetów. A szkoda, gdyż zwiedzenie wnętrz Wielkiego Meczetu w Kairuanie czy Meczetu Oliwnego w Tunisie byłoby na pewno ciekawym doświadczeniem. Osobiście doświadczyłem praktycznych skutków tego zakazu podczas wizyty w Kairuanie. Pomimo, że wykupiłem bilet, wnętrze meczetu oglądałem tylko przez ażurowe okna. Takie restrykcyjne zasady na szczęście nie są powszechne. Kiedy zwiedzaliśmy stare miasto w Hammamecie, nie było żadnego problemu z wejściem do meeczetu, nie można było jedynie fotografować. Oczywiście trudno porównywać ze sobą te dwie budowle, ale to zawsze coś. Dla tych osób, które mimo wszystko chciałyby zobaczyć z bliska przepiękne wnętrza pozostają jedynie zdjęcia oraz filmy w internecie. Korzystając z zamieszczonego poniżej materiału filmowego, można odbyć wirtualną wycieczkę po zakamarkach słynnego meczetu w Kairuanie.
INTERESUJĄCE FAKTY
W Tunezji nakręcono wiele filmów, które zdobyły Oscary lub stały się międzynarodowymi hitami. Tunezyjskie plenery są bardzo atrakcyjne, a ceny dla zagranicznych producentów filmowych wyjątkowo przystępne. Jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc, jest zbudowane na obrzeżach Sahary "gwiezdne miasteczko" w którym kręcone były ujęcia do "Mrocznego Widma". Księżycowy krajobraz malowniczej Wyżyny Matmata, niejednokrotnie pokazywano w różnych częściach "Gwiezdnych Wojen". Kolejnymi filmowymi miejscami są Góra Wielbłąda oraz górska oaza Chebika, występujące w melodramacie "Angielski Pacjent". Z kolei w rzymskim koloseum El Jam nakręcone zostały zdjęcia do filmu "Gladiator" w reżyserii Ridleya Scotta. Nadmorskie miasto Monastyr słynie z tego, że udawało Jerozolimę podczas kręcenia filmu "Żywot Briana", natomiast Kairuan zagrał rolę Kairu w popularnym filmie o przygodach archeologa Indiany Jonesa "Poszukiwacze Zaginionej Arki". Wśród producentów nie zabrakło także Polaków, którzy stworzyli tutaj filmowe adaptacje powieści Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy" oraz "Quo Vadis". Natomiast u wybrzeży Susy powstała większość zdjęć do "Piratów" Romana Polańskiego.Czerwiec 2013
Na wakacje w Tunezji zdecydowaliśmy się ze względu na Julka. Łatwo dostępne, szerokie, piaszczyste plaże oraz czysta woda dawały gwarancję udanego wypoczynku dla naszego syna. Po dość długich poszukiwaniach i zwyczajowym marudzeniu zarezerwowaliśmy hotel położony w al-Jasmina, nieopodal Hammametu.
Hammamet wybraliśmy nie bez powodu. Planowaliśmy bowiem wycieczkę do stolicy, gdyż podczas ostatniego pobytu
w Tunezji w 2006 r. odwiedziliśmy to miasto w piątek, który jest świętem dla muzułmanów. Większość interesujących nas zabytków
była nieczynna i mogliśmy je zobaczyć tylko z zewnątrz. Niestety życie zweryfikowało nasze plany i ostatecznie nie pojechaliśmy
do Tunisu, gdyż w trakcie naszego pobytu rozpoczęły się uliczne zamieszki. Na wielu turystów, szczególnie tych
z Niemiec padł blady strach. Na szczęście zdążyliśmy trochę pozwiedzać i wrócić bezpiecznie do kraju.
Hammamet - stare miasto
Do starego Hammametu pojechaliśmy taksówką. To było najlepsze rozwiązanie, gdyż Julek bardzo szybko zaczął się nudzić. Jedyne co wzbudziło jego zainteresowanie to malutkie żółwiki, które namiętnie obserwował. Spacer po medinie Hamametu okazał się bardzo miłym przeżyciem, którego nie zdołali popsuć nawet namolnie oferujący swoje towary miejscowi sprzedawcy.
Hammamet al-Jasmina
W Hammamecie mieszkaliśmy w strefie turystycznej al-Jasmina. Piaszczyste plaże, czysta woda, ochroniarze oraz patrole konnej policji zapewniały przyjemny i spokojny wypoczynek. W samej al-Jasmine nie ma zbyt wiele atrakcji. Największe wrażenie robiła znajdująca się przed wejściem do nowej medyny armia Hannibala, ruszająca do ataku na grzbietach bojowych słoni.
Julek wypoczywa
Ku naszemu miłemu zaskoczeniu w tym roku Julek przestał bać się wody. Można nawet powiedzieć, że stała się jego żywiołem. Bardzo chętnie chodził na plażę i bawił się nad brzegiem morza. Poznał także nowych kolegów i koleżanki z różnych krajów, ale wspólna zabawa nie za bardzo im wychodziła. Jak na razie najlepiej czuje się w towarzystwie mamy i taty. Z pewnością wkrótce to się zmieni.
Plażowi sprzedawcy
Plażowi sprzedawcy w Hammamecie to prawdziwa menażeria typów i charakterów. Niestrudzenie przemierzają plaże pomiędzy starym miastem, a Yasmine, oferując turystom swój towar lub usługi. Zupełnie nie doceniałem trudów ich pracy, dopóki nie wybrałem się na spacer brzegiem morza. Przejście plażą 12 km dało mi się solidnie we znaki, a przecież oni pokonują podobny dystans kazdego dnia. To naprawdę ciężki kawałek chleba.
Nabeul
Do miejscowości Nabeul wybraliśmy się specjalnie po to, aby zobaczyć targ wielbłądów. Okazuje się jednak, że nie zawsze należy wierzyć we wszystko co przeczyta się w przewodniku. Po targu wielbłądów nie zostało ani śladu, a jedynymi wielbłądami, którzy dali się nabrać, byliśmy tylko my. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Spacerując po Nabeulu trafiliśmy na targowisko dla miejscowych i porobiliśmy trochę fajnych zdjęć.
Kairuan
Słynny meczet w Kairuanie widzieliśmy tylko w porannej mgle, podczas wycieczki do Douz w 2006 roku. Postanowiliśmy wtedy, że musimy go jeszcze kiedyś zobaczyć. Okazja nadarzyła się podczas kolejnych wakacji w Tunezji, jednak ze względu na sporą odległość na wycieczkę wybrałem się sam. Gwoździem programu był oczywiście Wielki Meczet, czwarte po Mekce, Medynie i Jerozolimie święte miejsce dla muzułmanów.
Dougga
Dougga to kolejne miejsce, które odwiedziłem na własną rękę. Jednak tym razem podróż była prawdziwą drogą przez mękę. Przemieszczałem się taksówką, luagem, motocyklem, autobusem, prywatnym samochodem oraz szedłem pieszo. Trudy dziewięciogodzinnej podróży w afrykańskim upale z powodzeniem wynagrodziły mi majestatyczne ruiny starożytnego rzymskiego miasta, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco.