TRASA WYCIECZKI
CIEKAWE HISTORIE
W Peradenija, koło Kandy znajduje się Królewski Ogród Botaniczny, założony w XIV w. przez królów syngaleskich i rozwinięty w XIX w. przez Anglików. Na obszarze o powierzchni 60 ha rośnie ponad 4000 różnych gatunków roślin, występujących w formie naturalnej na Sri Lance, jak i sprowadzonych z innych regionów świata. Peradenija został utworzony w formie ogrodu angielskiego z wytyczonym alejkami dla zwiedzajacych, a jego największą atrakcją jest kolekcja storczyków. W ogrodzie znajduje się aleja, wzdłuż której drzewa sadzili ludzie zasłużeni dla historii ówczesnego świata m.in. car Rosji Mikołaj II, członkowie angielskiej rodziny królewskiej czy pierwszy kosmonauta Jurij Gagarin. Polskim akcentem jest drzewo Asioka, posadzone w 1960 r. przez ówczesnego przemiera PRL Józefa Cyrankiewicza, o czym informuje pamiątkowa tablica.INTERESUJĄCE FAKTY
W czasach PRL-u herbata była obok kawy najbardziej popularnym napojem niezawierającym alkoholu. Można powiedzieć, że towarzyszyła Polakom przy każdej dogodnej do tego okazji. W sklepach bez problemu można było kupić kilka jej rodzajów, a jedną ze smaczniejszych była herbata Ceylon, pochodząca właśnie ze Sri Lanki. Herbatę pito wtedy w przeźroczystych i łatwo tłukących się szklankach z obowiązkowym spodeczkiem i łyżeczką. Import był możliwy dzięki umowie gospodarczej z 1963 r. pomiędzy władzami PRL, a Rządem Ceylonu. W biurach powszechna stała się tzw. "herbata plujka" czyli łyżeczka ziela zalewanego gorącą wodą. Picie plujki w miejscach pracy było zjawiskiem powszechnym. W latach 70-tych, herbata spotkała się z żywym zainteresowaniem sfer rządowych. Ówczesny wiceminister kultury wydał rozporządzenie, zalecające pracownikom jej popijanie. Celem picia herbaty była bowiem regeneracja sił pracowniczych. Jak widać komunistyczne państwo dbało o potrzeby swoich obywateli.TO WARTO ZOBACZYĆ
Jeśli mamy szczęście odwiedzić Kandy w lipcu lub sierpniu, możemy być świadkami najsłynniejszej na wyspie procesji ludzi i słoni zwanej Esala Perahera. Fiesta obecny kształt uzyskała w 1755 r. w okresie panowania króla Kirti Sri Raja Singha, wtedy to zaczęto obnosić na specjalnie przyozdobionym słoniu ząb Buddy. Uroczystości religijne trwają 15 dni, z czego najbardziej widowiskowe są ostatnie dwa, podczas których w procesji obok tancerzy, flecistów, bębniarzy i biczowników uczestniczy ponad 80 słoni. Cztery z nich, dźwigają figury bogów opiekujących się Kandy - Wisznu, Kataragama, Natha oraz bogini Pattini. Na kolejnych jadą urzędnicy wiozący księgę świątyni Zęba Buddy i złotą włócznię, będącą symbolem władzy. Najważniejszy słoń zwany Raja, ubrany w kosztowne szaty i najbardziej oświetlony elektrycznymi lampkami, dźwiga pozłacaną klatkę w której znajduje się szkatuła z kopią zęba Buddy. Aby obejrzeć Peraherę, można wykupić miejsca siedzące lub skorzystać z opcji darmowej, ustawiając się na trasie procesji.
Listopad 2013
Do wyjazdu na Sri Lankę przymierzałem się dwukrotnie, ale zawsze na drodze stawały jakieś przeciwności, które niweczyły moje plany. Popularne porzekaadło mówi, że do trzech razy sztuka, więc kiedy znalazłem w internecie atrakcyjną ofertę na bezpośredni przelot z Warszawy do Colombo nie zastanawiałem się nawet przez chwilę i kupiłem bilet.
Wyprawa na Sri Lankę należy do tych, na której wspomnienie rozmówca się ożywia, a słuchacze wydają pełne zachwytu "och" i "ach". Niektórzy nazywają ją bardziej wzniośle "podróżą życia". Niezależnie od nazwy taki wyjazd jest wielką atrakcją dla każdego europejczyka, a zwiedzanie kraju i poznawanie jego mieszkańców niesamowitą przygodą. W trakcie podróży przekonałem się, że wyjazd na własna rękę, pomijając oczywiste trudności logistyczne, daje wprost nieograniczone możliwości swobodnego wyboru kierunków i sposobów zwiedzania. Podróżujac samodzielnie przeżyłem takie przygody, znalazłem się w takich miejscach i spotkałem takich ludzi z którymi najprawdopodobniej nigdy bym się nie zetknął na wyjeździe zorganizowanym. Reasumując wszystkie plusy i minusy, stawaiam zdecydowanie na wyjazdy indywidualne.
Mieszkańcy
Lankijczycy lubią być fotografowani. Zwykle są zadowoleni kiedy turyści robią im zdjęcia i nawet nie trzeba ich o to pytać. Niekiedy, zwłaszcza ci biedniejsi, proszą o drobny datek. Wyspę zamieszkują Syngalezi oraz Tamilowie i Maurowie. Kobiety na Sri Lance są bardzo ładne i zgrabne, a mężczyźni przystojni. Lankijczycy wyróżniają się niezwykłą pogodą ducha i wielkim życiowym optymizmem. Są bardzo komunikatywni i nawet bariera językowa nie przeszkadza im w nawiązywaniu towarzyskiej rozmowy. Zdarzało mi się, szczególnie w miejscach rzadko odwiedzanych przez turystów, że byłem serdecznie witany i zagadywany przez zupełnie obcych ludzi.
Plaże
Plaże Sri Lanki nie należą, ani do największych, ani do najpiękniejszych, jednak posiadają nieodparty urok i czar. Szerokie i praktycznie bezludne plaże w Mount Lavinia pozwalają na samotną kontemplację piękna oceanu i niczym nie skrępowaną kąpiel. Znajdujące się w pobliżu slamsy przypominają o niedoli ludzkiej egystencji, a ślady po tsunami z 2004 r. o jej kruchości. Na Polhena Beach wypoczywają miejscowi, zaś plaże w Unawatuna pełne są rozkrzyczanych turystów z Europy oraz urokliwych knajpek serwujących ryby i owoce morza. Na plażach Ahangama można zobaczyć rybaków łowiących ryby w tradycyjny sposób, zaś w Negombo podziwiać katamarany.
Kolombo
W przewodnikach można znaleźć informacje, że Kolombo jest nieciekawym miastem, na które nie warto poświęcić więcej niż jedno popołudnie. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie nie ma tutaj zabytków tej klasy co w "Trójkącie Kulturalnym", ale buddyjskie sanktuaria Gangaramaya i Seema Malaka, wieże World Trade Center czy największy na wyspie bazar w dzielnicy Petta są wystarczającym powodem, aby zostać w stolicy Sri Lanki nieco dłużej. Chcąc poczuć klimat tego miejsca wystarczy zdać się na intuicję i zagubić w uliczkach Pettah, Slave Islannds czy Ogrodów Cynamonowych.
Mihintale
Dla lankijskich buddystów Mihintale jest tym, czym dla chrześcijan Betlejem. Wierzą oni, że właśnie tutaj, po spotkaniu mnicha Mahindy z lankijskim królem Devanampiyatissa zaczęła się historia buddyzmu na wyspie. Dzisiaj miejsce to jest przede wszystkim celem wizyt pielgrzymów oraz czasami turystów odwiedzających pobliską Anuradhapurę. Mihintale zwiedzałem kiedy już zaczynało zmierzchać, co miało swoje plusy, gdyż patrząc na skałę Aradhana Gala łatwiej było mi uwierzyć, że wylądował na niej szybujący w powietrzu wysłannik indyjskiego króla Asioki, mnich Mahinda.
Anuradhapura
Anuradhapura była średniowieczną stolicą Sri Lanki, a jej monumentalne stupy należały do najwyższych budowli w ówczesnym świecie. Rozrzucone na rozległym terenie pozostałości zabudowań królewskich i klasztornych, dagob oraz pokunas budzą podziw nawet u współczesnego turysty. Ponieważ zwiedzanie tak rozmieszczonych zabytków na piechotę nie wchodziło w grę, zdecydowałem się na wynajęcie samochodu z kierowcą. W przeciwieństwie do innych miejsc na terenie Anuradhapury można spotkać więcej miejscowych niż turystów. Dzieje się tak za sprawą dagoby Ruwanweli oraz świętego Drzewa Bo do których pielgrzymują tysiące Lankijczyków.
Sigirija
W Sigirija znajdują się pozostałości pałacu królewskiego Kasjapy z V stulecia wpisane na listę Unesco. Ruiny urzekają zarówno rozmachem budowli jak i kunsztem oraz zaawansowaną techniką wykonania. Król Kasjapa był nie tylko okrótnikiem, który zabił ojca i wypędził brata, ale także znawcą płci pięknej. Kobiety ze swojego haremu nakazał uwiecznić na freskach pokrywających skalne ściany. Do dzisiaj pozostały tylko nieliczne malowidła ukryte pod skalnym nawisem, ale można wyobrazić sobie jakie wrażenie robiły w czasach Kasjapy, kiedy pokrywały całe czoło skały Sigirija.
Polonnaruwa
Polonnaruwa była po upadku Anuradhapury drugą stolicą Sri Lanki, a jej okres świetności przypada na XII w. Większość obiektów tego historycznego miasta to ruiny zatopione w bujnej tropikalnej roślinności. Ze względu na ich rozległość zdecydowałem się na zwiedzanie na rowerze. Jedynym mankamentem takiego sposobu przemieszczania się były małpy, które mogły jak ostrzegali mnie sprzedawcy pamiątek, porwać nawet dużą torbę i uciec z nią na drzewa. Pozostałości królewskiej stolicy są bardzo malownicze, jednak jej największa atrakcja Gal Vihara, nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jakiego się spodziewałem.
Dambulla
Buddyjska świątynia Rangiri czyli Złota Świątynia położona jest w naturalnej jaskini na szczycie wzgórza. W wydzielonych częściach jaskini znajdują się liczne posągi Buddy, bogów hinduistycznych oraz królów lankijskich. Cały kompleks świątynny, którego początki sięgają I w. p.n.e. został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego Unesco. W Rangiri znalazłem się wczesnym rankiem, co bardzo uatrakcyjniło zwiedzanie, gdyż byłem wtedy jedynym turystą. Panująca wokół grobowa cisza i półmrok z którego wyłaniały się majestatyczne posągi patrzące przed siebie nieruchomymi oczyma, sprawiały niesamowite wrażenie.
Sierociniec dla słoni
Sierociniec dla słoni w Pinnawala to najpopularniejsza atrakcja turystyczna na wyspie. Spore emocje wywołuje jednak program karmienia małych słoniątek. Dla wielu osób, a szczególnie dzieci to niesamowite przeżycie, jednak kontrowersje budzi fakt, że słoniątka są w trakcie karmienia przykute łańcuchami. Dzieje się tak ze względu na bezpieczeństwo turystów, gdyż ponad 100 kilogramowe maluchy mogłyby narobić sporego zamieszania, a nawet kogoś zranić. Jednak na mnie największe wrażenie zrobił majestatyczny pochód do rzeki, liczącego kilkadziesiąt osobników stada, przepędzanego wąskimi uliczkami Pinnawala.
Kandy
Kandy znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego Unesco. W mieście i okolicy panuje wyjątkowo łagodny klimat, co dla przybyszów z Europy ma niebagatelne znaczenie. Spacerując po Kandy przekonałem się, że jego lankijska nazwa Maha Nuwara czyli wielkie miasto wcale nie jest przesadzona. Największą atrakcją Kandy jest Sri Dalada Maligawa - Świątynia Relikwi Zęba Buddy. Jak miejsce to jest ważne dla lankijczyków, można sobie uświadomić obserwując rzesze wiernych pielgrzymujących do świętych miejsc w obrębie kompleksu świątynnego.
Ogrody
Jeśli nie dysponujemy czasem lub obawiamy się wyprawy do dżunglii, ciekawą alternatywą poznania flory Sri Lanki jest odwiedzenie Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Peradeniya nieopodal Kandy oraz parku Wiktorii w Kolombo. W tym założonym w XIV w. przez syngaleskich królów, a rozwiniętm w XIX w. przez Anglików ogrodzie można nie tylko podziwiać rosnące na terenie całej Azji rośliny, ale również zrelaksować się i wypocząć spacerując urokliwymi alejkami.
Herbata
Górzysty region Nuwara Elija to królestwo herbaty. Pochodzące stąd herbaciane liście określane są często mianem szampana pośród cejlońskich herbat. Samo miasto Nuwara Elija poza Grand Hotelem w stylu wiktoriańskim i hinduistyczną świątynią bogini Sita nie posiada zbyt wielu atrakcji. Natomiast ciekawym doświadczeniem było zwiedzenie dwóch fabryk produkujących herbatę czarną i zieloną. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że mające ponad sto lat maszyny do produkcji herbaty, nadal funkcjonują i są wykorzystywane w procesie produkcyjnym.
Galle
W tym nadmorskim mieście znajduje się Fort Holenderski, kolejny zabytek Sri Lanki wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Wewnątrz olbrzymiego kompleksu obronnego, którego początki sięgają XVI w. żyją i pracują mieszkańcy, co dodaje temu miejscu kolorytu i oryginalności. Spacer po murach obronnych oraz zaułkach fortu o różnych porach dnia i nocą to niezapomniane przeżycie. Inną atrakcją Galle jest możliwość podpatrzenia pracy lankijskich rybaków w porcie rybackim oraz wizyta na targu rybnym zlokalizowanym przy murach fortu.
Pociągi
Podróżowanie koleją należy do najprzyjemniejszych i najtańszych sposobów przemieszczania się po Sri Lance. Wbrew pozorom pociągi jeżdżą zgodnie z rozkładem jazdy, są czyste i nawet w niższych klasach zapewniają przyzwoity komfort podróży. Co najważniejsze w trakcie jazdy można robić zdjęcia, gdyż wszystkie okna są zawsze otwarte. Najwięcej emocji dostarcza podróż na trasie Kandy-Nanoya, kiedy z wijącego się jak gąsienica pociągu widać wzgórza i doliny pokryte herbacianymi krzewami. Równie atrakcyjny jest przejazd na trasie Galle-Colombo, gdyż na pewnych odcinkach tory biegną zaledwie o kilka metrów od oceanu.